Ja właśnie wprowadziłem GMO do swojej kuchni. W związku z poważnym zwiększeniem zapotrzebowania kalorycznego rozpocząłem modyfikowanie domowej karty dań. Założenia są dwa: ma być bezmięsnie (tu nie potrzeba modyfikacji) i wspierać zapędy sportowe ( tu tuning się czasem przydaje).
Na pierwszy ogień poszły kopytka z lodówkowych zapasów. Zwykle jadałem je z sosem grzybowym lub po prostu z surówką. Nie tym razem. Dziesięć minut „wysiłku” i przygotowałem gęsty, treściwy sos warzywny, na bazie pomidorów i papryki z dużą ilością czarnej fasoli. Dzięki temu uzyskałem wysokokaloryczną strawę (pewnie z 500 cal, bogatą w białko i witaminy) w sam raz na potreningową regenerację. Do tego marynowane buraki z ekoplantacji ryckich (fair trade). :)
Polecam tą trasę. ;)
* Gastronomicznie Modyfikowany Obiad